niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 15


Ryan ? Nigdy go takiego nie widziałem   usiadł podparł ręce  o kolana  i chwycił się za głowę płakał tak jak  i Kamil. Ush , Rori i Pattie  próbowali być twardzi lecz było widać że jest im ciężko. , mijały godziny a  chodziłęm z kąta w kąt , lekarze nie wychodzili z Sali  wkurzyłęm się i kopnąłem krzesło.
-Jebany szpital !
-Justin spokojnie !
- Nie będę spokojny do póki  nikt  mi nie powie co z nią jest!! Krzyczałęma z Sali wyszedł Lekarz  wszyscy do niego podbiegliśmy  a on zaczął mówić. Bałęm się to było jak czekanie na wyrok.
-Pani Stefani jest w  bardzo złym stanie . Straciła bardzo dużo krwi, walczyliśmy do końca  ale… na razie jest w śpiączce , lecz to nie koniec złych wieści, Podczas badań wykryto u niej raka skóry  na rękach, pocieszające w tej sytuacji jest tylko to że czarniak nie jest szkodliwy i da się go usunąć bez żadnych problemów. Na razie jednak musimy poczekać aż się wybudzi . Moje oczy znów napełniły łzy  Ryan chwycił się za głowę i przeklął .. odszedłem usiadłem na krześle i tempo wpatrywałem się w ścianę  mama usiadła obok mnie
-To moja wina !  mama chwyciła mnie za głowę i przysunęła do siebie .. gładziła mnie  po włosach
-Nie mów tak kochanie 
 -Gdyby nie ja ona by tu  nie wylądowała
-Jus.! To nie twoja wina !  płacz jej nie pomoże !  bądź silny ! wtrącił się Ush.  Po 20 minutach Lekarze powiedzieli że  można wejść do niej. Natychmiast wstałęm  i poszedłem do Sali. , otworzyłem drzwi  i ujrzałem ją … mojego małego umirającego Aniołka . Byłą taka blada i bezbronna. Do jej ciała było przyczepione mnóstwo rurek.   Moje oczy pochłonęły łzy.  Podszedłem do jej łóżka i chwyciłem jej zimna dłoń .. usiadłem obok na krześle  nie puszczałem jej dłoni  wpatrywałem się w jej bladą ale piękną twarz  mijały godziny a ona się  nawet nie ruszyła
-Justin ? Jedziemy do domu. Mama weszła
-Nie!  Nigdzie bez niej nie jadę !
-Just. Wiem że ci ciężko ale jutro szkoła.
-Mamo ! Nie Niepojadę jutro do szkoły. ! błagam…
- No dobrze ale chodź chociaż się przebrać , umyć i zjeść, Jak Stef się obudzi nie  będzie chciała  cię zostać śmierdzącego. Zaśmiała się , lekko się uśmiechnąłem
-Tak, masz rację , ale za godzinę tu wracamy.!
-Dobrze ..
-Zaraz wrócę mała….  Szepnąłem i wyszedłem z Sali
** Z PUNKTU WIDZENIA 3 OSOBY ***
 Mijały godziny, dni miesiące  a dziewczyna się nie budziła, chłopak walczył, był wrakiem człowieka bez niej był nikim !  Jego plan dnia był prosty! Szkoła szpital, szpital szkoła , czuwał przy mniej całe dnie, w szkole był nieosiągalny , na jego twarzy nie gościł już uśmiech, tylko ona umiała sprawić by się pojawił . obwiniał się o wszystko.  Jego serce kruszyło się z dnia na dzień  po szkole od razu  szedł do szpitala  siadał przy jej łóżku i z nią rozmawiał  wiedział że go słyszy , kładł się obok niej i opowiadał jej o swoich uczuciach i wydarzeniach, lekarze tracili nadziję  że się obudzi  lecz on się nie poddawał ! dla jej całej rodziny  była to wielka Trauma. Nikt nie mógł normalnie funkcjonować , bali się że nie nadejdzie  dzień w którym ona się obudzi…
** OCZAMI JUSTINA ***
 Zadzwonił ostatni dzwonek  spakowałem książki do plecaka i ruszyłem przed siebie nagle  drogę zaszłą mi Hilary odkąd Stefani jest w szpitalu  przystawia się do mnie znowu
-Hej Justinuś . co robisz wieczorkiem ?
-Nie twoja sprawa
-Justinku powiedz…
-Jestem w szpitalu
-Ehh.. a ty znowu  do tego szpitala ? Zrozum że ta suka zdechnie ! to jest tylko kwestia czasu !
-Zamknij mordę !! Krzyknąłem zagotowało się we mnie 
-Ona nie jest żadną suką !  jest w 100 % lepsza od ciebie !  Nie dorastasz jej do pięt plastiku ! Więc zabieraj tę swoją plastikową dupę i Spierdalaj !!
-Jeszcze tego pożałujesz ! powiedziała i odeszła  zdenerwowany wsiadłem do samochodu  rzuciłem plecak na  tył i oparłem głowę o  kierownicę
-Nie becz Justin! Tylko jedź do swojej królewny !  powiedziałem i odpaliłem silnik auta.
 Zatrzymałem samochód na  szpitalym parkingu,  jak codziennie zatakowali mnie fotoreporteży  i zaczeli zadawać pytania  „ Czemu ona jest dla ciebie taka ważna ?” „ Czy coś cię z nią łączy ?” „ Czy to prawda że już nie kochasz swoich Beliebers ?”  olałem to i wszedłem do środka.  Przechodząc przez korytarz  zaszedłem na recepcję
-Cześć Van :)
-Cześć Justin :)
-Wiadomo już coś ?
-Bez zmian :(  zrobiłem smutną minę
-Nie martw się .Będzie dobrze !
-Tak dziękuję … powiedziałem i ruszyłem  ku  Sali 567 wziąłem  głęboki wdech  i wszedłem ujrzałem……

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz